Wtorek, 20 lipca 2010
Do lasu
Popołudniu śmigałem po lasach Puszczy Sandomierskiej, tam gdzie wzrok poniesie. Piach, błoto, górki, pagórki, wysoka trawa, szuter, czyli wszystkiego po trochu z przewagą piachu. Bardzo przyjemnie się jeździło, ale trochę duszno było, a jak się na chwilę zatrzymasz to muchy, komary i inne owady zaraz Cię dopadną...
Leśny stojak rowerowy© Szalony
Linia telegraficzna© Szalony
Zbiornik przeciwpożarowy© Szalony
Rów leśny© Szalony
- DST 50.51km
- Teren 28.00km
- Czas 02:24
- VAVG 21.05km/h
- Sprzęt Mongoose 29er
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 19 lipca 2010
Po Mielcu
Do roboty.
- DST 4.00km
- Sprzęt Znówostre koło
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 17 lipca 2010
Po Mielcu
Do Grześka...
- DST 4.00km
- Sprzęt Znówostre koło
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 16 lipca 2010
Po Mielcu
Do banku.
- DST 2.00km
- Sprzęt Znówostre koło
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 12 lipca 2010
Po Mielcu
Po mieście.
- DST 8.00km
- Sprzęt Znówostre koło
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 9 lipca 2010
Kategoria > 100 km
Do MB Czermeńskiej i na Liwocz
Wstaję o 7, powoli się zbieram, tak że dopiero przed 9 wyruszam. Zamyślony pojechałem dłuższą trasą, zamiast prosto przez kładkę nad Wisłoką, ruszyłem na most i tam sobie przypomniałem gdzie mam jechać. Nadłożenie drogi niewielki, tylko parę km. Dalej lekkimi pagórkami wśród pól.
Za Różą odbijam w lewo na szutrową drogę, by skrócić trasę, ale potem źle skręcam i zamiast prosto do Chotowej dojeżdżam do Czarnej, tylko dlatego, że nie chciało mi się na mapę zerknąć zrobiłem dodatkowe 10 km. Niby nic, ale zależało mi na czasie, y jak najszybciej dotrzeć do celu. Potem przez Pilzno i drogą na Jasło. Przed mostem nad Wisłoką odbijam w prawo na Jodłową. Wita mnie znak ślepa ulica. Myślę, że rowerkiem jakoś się przedostanę. Wielka woda podmyła most w Zagórzu, na szczęście da się jeszcze po nim chodzić. Pierwszy większy podjazd w Jodłowej daje mi trochę w kość, lekkie zmęczenie i upał. Zjazd do Dębowej, a tam większymi pagórkami docieram do celu - Sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia w Czermnej i odbywający się tam oazowy Dzień Wspólnoty. Tradycyjnie, bo już 3 rok z rzędu docieram tam rowerem, tylko wtedy to był element wyprawy - do Tylicza i ze Szczawnicy. Na górce, gdzie widać i słychać co się dzieje w Kościele zmieniam ubranie na "cywilne" i dołączam do mszy św. z biskupem.
Po eucharystii dłuższa pogawędka z siostrą i znajomymi, zakup soku i ruszam na Liwocz. Podjazd ciężki, a jeszcze większe zmęczenie, upał, stromizna, teren, brak przełożenia i stosunkowo cienkie opony tego nie ułatwiają mi dostania się na górę tym pieszym szlakiem, więc odcinkami muszę podprowadzać rower. Udaje się tam dłuższy odpoczynek i kontemplacja na wieży nad pięknem okolicy...
Szybki zjazd kamienistą drogą do Brzysk, gdzie kończy mi się mapa. Pytam jak najlepiej się dostać do głównej drogi na Jasło napotkanego tubylca, który kieruje mnie na Jodłową, twierdząc, że wcześniej przeprawy na drugi brzeg Wisłoki nie ma. Niezbyt uradowany, tym że znów będę musiał wpełzywać na tą samą górkę ruszam,a sił niewiele mi zostało. Tuż przed nią w Dębowej zatrzymuję się w sklepie. Podjazd od tej strony mniej stromy i przyjemniejszy. Przed Pilznem wyprzedza mnie na milimetry banda buraków, jadących w białym Fiacie Bravo (1995–2001) o numerach RST K707, czymś mnie uderzając (ręka, butelka, pasek, nie mam pojęcia). Szans dogonić ich nie miałem, więc jadę dalej. Za chwilę przejeżdżając nad 4 widzę koreczek w stronę Dębicy. Myślę, że wieśniaki mogą tam stać, więc warto spróbować tamtędy pojechać. Mijam samochody stojące w koreczku do samej Dębicy, a buraków ani śladu. Może to lepiej dla nich, albo dla mnie. Na podjeździe zaczynają mnie skurcze w łydkach łapać, więc zatrzymuję się w sklepie w Dębicy przegryzam coś i przepijam i ruszam dalej lewym brzegiem Wisłoki przez Przecław. W Książnicach widać było nisko latające samoloty nad Wisłoką - pewnie opryski na komary, dzień minął, a już jakby ich mniej.
Droga w Róży© Szalony
Za Różą odbijam w lewo na szutrową drogę, by skrócić trasę, ale potem źle skręcam i zamiast prosto do Chotowej dojeżdżam do Czarnej, tylko dlatego, że nie chciało mi się na mapę zerknąć zrobiłem dodatkowe 10 km. Niby nic, ale zależało mi na czasie, y jak najszybciej dotrzeć do celu. Potem przez Pilzno i drogą na Jasło. Przed mostem nad Wisłoką odbijam w prawo na Jodłową. Wita mnie znak ślepa ulica. Myślę, że rowerkiem jakoś się przedostanę. Wielka woda podmyła most w Zagórzu, na szczęście da się jeszcze po nim chodzić. Pierwszy większy podjazd w Jodłowej daje mi trochę w kość, lekkie zmęczenie i upał. Zjazd do Dębowej, a tam większymi pagórkami docieram do celu - Sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia w Czermnej i odbywający się tam oazowy Dzień Wspólnoty. Tradycyjnie, bo już 3 rok z rzędu docieram tam rowerem, tylko wtedy to był element wyprawy - do Tylicza i ze Szczawnicy. Na górce, gdzie widać i słychać co się dzieje w Kościele zmieniam ubranie na "cywilne" i dołączam do mszy św. z biskupem.
Sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia w Czermnej© Szalony
Po eucharystii dłuższa pogawędka z siostrą i znajomymi, zakup soku i ruszam na Liwocz. Podjazd ciężki, a jeszcze większe zmęczenie, upał, stromizna, teren, brak przełożenia i stosunkowo cienkie opony tego nie ułatwiają mi dostania się na górę tym pieszym szlakiem, więc odcinkami muszę podprowadzać rower. Udaje się tam dłuższy odpoczynek i kontemplacja na wieży nad pięknem okolicy...
Krzyż na Liwoczu© Szalony
Widok z Liwocza na Czermną© Szalony
Widok z Liwocza© Szalony
Szybki zjazd kamienistą drogą do Brzysk, gdzie kończy mi się mapa. Pytam jak najlepiej się dostać do głównej drogi na Jasło napotkanego tubylca, który kieruje mnie na Jodłową, twierdząc, że wcześniej przeprawy na drugi brzeg Wisłoki nie ma. Niezbyt uradowany, tym że znów będę musiał wpełzywać na tą samą górkę ruszam,a sił niewiele mi zostało. Tuż przed nią w Dębowej zatrzymuję się w sklepie. Podjazd od tej strony mniej stromy i przyjemniejszy. Przed Pilznem wyprzedza mnie na milimetry banda buraków, jadących w białym Fiacie Bravo (1995–2001) o numerach RST K707, czymś mnie uderzając (ręka, butelka, pasek, nie mam pojęcia). Szans dogonić ich nie miałem, więc jadę dalej. Za chwilę przejeżdżając nad 4 widzę koreczek w stronę Dębicy. Myślę, że wieśniaki mogą tam stać, więc warto spróbować tamtędy pojechać. Mijam samochody stojące w koreczku do samej Dębicy, a buraków ani śladu. Może to lepiej dla nich, albo dla mnie. Na podjeździe zaczynają mnie skurcze w łydkach łapać, więc zatrzymuję się w sklepie w Dębicy przegryzam coś i przepijam i ruszam dalej lewym brzegiem Wisłoki przez Przecław. W Książnicach widać było nisko latające samoloty nad Wisłoką - pewnie opryski na komary, dzień minął, a już jakby ich mniej.
- DST 163.21km
- Teren 10.00km
- Czas 06:54
- VAVG 23.65km/h
- VMAX 61.53km/h
- Temperatura 28.0°C
- Sprzęt GiGant custom
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 8 lipca 2010
Szykanie komfortu
Zmiana mostka, założenie nowych koszyków i krótka jazda testowa.
- DST 1.37km
- Czas 00:03
- VAVG 27.40km/h
- VMAX 30.76km/h
- Sprzęt GiGant custom
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 8 lipca 2010
Małe zakupy
Popołudniu do Cyclo Centrum, gdzie zakupiłem po podkładki dystansowe, dwa koszyki na bidon i czerwony Finish Line, bo dużego zielonego akurat nie mieli, a tak to sprawdzę i porównam. Wieczorem jeszcze chwilkę pojeździłem po Mieclu.
- DST 9.00km
- Sprzęt Znówostre koło
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 7 lipca 2010
Sprowadzenie Mogoosa
Musiałem sprowadzić rower z Krakowa, by tam nie kusił amatorów cudzej własności. Egzamin się przeciągnął, więc nie było czasu na powrót na dwóch kółkach do Mielca i musiałem się czymś wspomóc. W oczekiwaniu na pociąg w Krakowie trochę pojeździłem po Starym Mieście i bulwarach. PKP z rowerkiem do Dębicy, a potem lewym brzegiem Wisłoki do Mielca.
- DST 41.00km
- Teren 0.60km
- Czas 01:39
- VAVG 24.85km/h
- VMAX 55.00km/h
- Temperatura 19.0°C
- Sprzęt Mongoose 29er
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 5 lipca 2010
Koszenie w Dębicy
Z rana ruszyłem do Dębicy, by skosić trawnik. W końcowej fazie urwałem linkę rozruchową w kosiarce, przez godzinę próbowałem ja założyć i nawinąć, co się niestety nie mi udało. Powrót popołudniu tą samą drogą od Przecławia, a stamtąd już zachodnią stroną Wisłoki, przez tereny, które zostały zalane podczas ostatniej powodzi. Wieczorem jeszcze chciałem pokombinować z ustawieniami mostka i siodełka, ale szybko do domu wróciłem, bo jak się człowiek zatrzyma na chwilę, to cała chmara komarzyc go atakuje...
- DST 75.45km
- Teren 0.20km
- Czas 02:53
- VAVG 26.17km/h
- VMAX 50.90km/h
- Sprzęt GiGant custom
- Aktywność Jazda na rowerze