Wpisy archiwalne w kategorii
> 100 km
Dystans całkowity: | 3093.57 km (w terenie 108.90 km; 3.52%) |
Czas w ruchu: | 127:10 |
Średnia prędkość: | 24.33 km/h |
Maksymalna prędkość: | 71.85 km/h |
Liczba aktywności: | 21 |
Średnio na aktywność: | 147.31 km i 6h 03m |
Więcej statystyk |
Poniedziałek, 6 lipca 2009
Kategoria Wyprawy, > 100 km, Trzy kółka
Dzień 1: Z Mielca do Szczawnicy, prawie...
Czas zacząć samotną, rowerową wyprawę kilkudniową w Pieniny :) Wyruszyłem z samego rańca ciągnąc za sobą na Extrawheelu 25 kg bagażu. Drogą 984 dojechałem do Lisiej Góry, tam w Lewo na 73. Przez cały Tarnów jechałem ścieżkami rowerowymi, aż do Ostrowa tam bocznymi drogami dotarłem do 975. W Wojniczu zrobiułem postój na kanapki i przelanie płynów. tzrymając się tej drogi kolejny postój zrobiłem w Czchowie na zaporze.
Spieszyło mi się, wiec jechałem dalej tą drogą. Pierwszy poważny podjazd pojawił się w przed miejscowością Tęgoborze. Z tym obciążeniem powoli się wdrapałem na szczyt.
Zrobiłem kilka fotek i zaczął padać deszcz. Zjechałem możliwie szybko de centrum, a tam się schroniłem pod przysklepowym parasolem, czekając 30 minut, aż burz przejdzie. Teraz odbiłem na punkt pośredni, którym była Oaza Nowej Drogi II* w SP2 w Męcinie. Na początek 4 km ostrego podjazu i 2 km jeszcze ostrzejszego zjazdu.
Jeszcze nigdy moje obręcze nie były tak gorące jak po tym zjeździe... Potem kawałem po w miarę płaskim i kolejny podjazd pod szkołę, prawie na tą samą górkę. Godzinka spędzana z oazowymi dzieciakami i zasuwam do Szczawnicy, by zdążyć przed zmrokiem. W Marcinkowicach kolejny męczący podjazd. Zaraz za Chełmcem usłyszałem uciekające powietrze, zatzrymuję się, a z tyłu flak. Przyglądam się, a tu moja Kenda Kwick Roller Holiday 700x38 po ok. 2k km na prostej drodze pękła.
Wtem wyszedł gospodarz posesji. Poradził mi, bym się przeszedł te kilkaset metrów w stronę Nowego Sącza, tam jest zakład wulkanizacyjny. Zostawiłem u niego Extrawheela i poszedłem. Na miejscu powiedzieli mi, ze z oponą rowerową nie da się nic zrobić, powiedział, że kawałek dalej można kupić. Niestety mylił się. Były tylko jakieś do rowerka dziecinnego. Muszę więc dostać się do Sącza do jakiegoś rowerowego. Założyłem dętkę i oponę z przyczepki na tylne koł. Nieźle się namęczyłem by odkręcić nasadową 15 w Extrawheelu. Wygiąłem swój zestaw kluczy Sigmy. Dopiero ten Pan mi pożyczył pożądny klucz i jakoś się odało. Za to miła Pani, gdzie zostawiłem przyczepkę powiedziała mi jak dojechać do najblizszego rowerowego. Okazało się, że to jest Bikershop :) Pozytywne zaskoczenie - profesjonalny sklep rowerowy. Niestety typowych opon do trekkinga nie mieli, więc wybrałem Schwalbe CX Comp 700x35. Sprzedawca dał mi upust 9 zł, więc wziąłem ją za 50 zł :) Założyłem ją do Extrawheela i w sybko w droge, bo starciłem ponad 2 godziny. Tu trzecie kółko bardzo mi pomogło po raz pierwszy :)
Ujechałem kilkanaście kilometrów i ropętała się burza. Czekałem na przystanku godzinkę, aż przejdzie. Założyłem płaszcz przeciwdeszczowy i ruszyłem w deszczu. Dojechałem na najbliższą stację benzynową w Jazowiskach, a była już prawie 21, więc postanowiłem zjeść obiad i znaleźć miejsce na rozbicie namiotu. Jak się okazało najbliższe pole namiotowe było w Krościenku. Musaiłem się więc rozbić gdzies na dziko. Zjechałem z głównej drogi i na polance w lesie przy kapliczce po ciemku w deszczu rozłożyłem namiot, schowałem podeń rowerej i próbowałem zasnąć...
A tu zdjęcie dla Arta jak się nie kończy nowa ścieżka rowerowa, ale trwa dalej tylko z gorszą nawierzchnią...
Zalew Czchowski© Szalony
Spieszyło mi się, wiec jechałem dalej tą drogą. Pierwszy poważny podjazd pojawił się w przed miejscowością Tęgoborze. Z tym obciążeniem powoli się wdrapałem na szczyt.
Zalew Rożnowski© Szalony
Zrobiłem kilka fotek i zaczął padać deszcz. Zjechałem możliwie szybko de centrum, a tam się schroniłem pod przysklepowym parasolem, czekając 30 minut, aż burz przejdzie. Teraz odbiłem na punkt pośredni, którym była Oaza Nowej Drogi II* w SP2 w Męcinie. Na początek 4 km ostrego podjazu i 2 km jeszcze ostrzejszego zjazdu.
Tędy wjechałem© Szalony
Tędy natomiast zjechałem© Szalony
Jeszcze nigdy moje obręcze nie były tak gorące jak po tym zjeździe... Potem kawałem po w miarę płaskim i kolejny podjazd pod szkołę, prawie na tą samą górkę. Godzinka spędzana z oazowymi dzieciakami i zasuwam do Szczawnicy, by zdążyć przed zmrokiem. W Marcinkowicach kolejny męczący podjazd. Zaraz za Chełmcem usłyszałem uciekające powietrze, zatzrymuję się, a z tyłu flak. Przyglądam się, a tu moja Kenda Kwick Roller Holiday 700x38 po ok. 2k km na prostej drodze pękła.
Tu pękła mi opona..© Szalony
Wtem wyszedł gospodarz posesji. Poradził mi, bym się przeszedł te kilkaset metrów w stronę Nowego Sącza, tam jest zakład wulkanizacyjny. Zostawiłem u niego Extrawheela i poszedłem. Na miejscu powiedzieli mi, ze z oponą rowerową nie da się nic zrobić, powiedział, że kawałek dalej można kupić. Niestety mylił się. Były tylko jakieś do rowerka dziecinnego. Muszę więc dostać się do Sącza do jakiegoś rowerowego. Założyłem dętkę i oponę z przyczepki na tylne koł. Nieźle się namęczyłem by odkręcić nasadową 15 w Extrawheelu. Wygiąłem swój zestaw kluczy Sigmy. Dopiero ten Pan mi pożyczył pożądny klucz i jakoś się odało. Za to miła Pani, gdzie zostawiłem przyczepkę powiedziała mi jak dojechać do najblizszego rowerowego. Okazało się, że to jest Bikershop :) Pozytywne zaskoczenie - profesjonalny sklep rowerowy. Niestety typowych opon do trekkinga nie mieli, więc wybrałem Schwalbe CX Comp 700x35. Sprzedawca dał mi upust 9 zł, więc wziąłem ją za 50 zł :) Założyłem ją do Extrawheela i w sybko w droge, bo starciłem ponad 2 godziny. Tu trzecie kółko bardzo mi pomogło po raz pierwszy :)
Ujechałem kilkanaście kilometrów i ropętała się burza. Czekałem na przystanku godzinkę, aż przejdzie. Założyłem płaszcz przeciwdeszczowy i ruszyłem w deszczu. Dojechałem na najbliższą stację benzynową w Jazowiskach, a była już prawie 21, więc postanowiłem zjeść obiad i znaleźć miejsce na rozbicie namiotu. Jak się okazało najbliższe pole namiotowe było w Krościenku. Musaiłem się więc rozbić gdzies na dziko. Zjechałem z głównej drogi i na polance w lesie przy kapliczce po ciemku w deszczu rozłożyłem namiot, schowałem podeń rowerej i próbowałem zasnąć...
A tu zdjęcie dla Arta jak się nie kończy nowa ścieżka rowerowa, ale trwa dalej tylko z gorszą nawierzchnią...
Ścieżka rowerowa w Tarnowie© Szalony
- DST 166.38km
- Czas 07:13
- VAVG 23.05km/h
- VMAX 46.14km/h
- Sprzęt GiGant custom
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 2 lipca 2009
Kategoria > 100 km, Grupowo, Trzy kółka
Życiówka z Extrawheelem i antyrowerowy McDrive
Przed 8 wyruszyłem po toby do Extrawheela za Tarnów. Wziąłem przyczepkę ze sobą, by się z nią oswoić. Obciążenie niewielkie - 5 kg - czyli wiozłem za sobą dodatkowe 10 kg. Na początku trochę odczuwałem cięższy rower, ale to przez niewystarczającą ilość powietrza w Extrawheeelu, dlatego dopompowałem i śmigało się od razu lepiej, że tylko pod górkę było ją lekko czuć spokojnie się jechało, tylko co chwila się patrzyłem za siebie czy to cudo jedzie za mną. W Tarnowie wzdłuż trasy, którą były ścieżki rowerowe w bardzo różnym stanie i raz po jednej, raz po drugiej stronie jezdni. Po przedarciu się przez tarnó dojechałem na miejsce - do Ostrowa. Tam zdobyłem od księdza Sławka torby do Extraweela i ruszyłem w drogę powrotną. Robiło się coraz cieplej, bo już prawie południe było. Chciałem się orzeźwić szjkiem w Mc Daonaldsie i podjechałem pod McDriva. Babka widząc mnie odwróciła się lekceważąco do mnie tyłem. Złożyłem zamówienie i powiedziała, że to jest tylko linia drive i rowerzystów nie obsługują, zapraszamy do środka. Mam koło mniej i jestem gorszy??? Powiedziałem, że rower to też pojazd. Powtórzyła to samo. Odpowiedziałem, że wejdę, ale niech ktoś mi popilnuje rowerku i przyczepki. Odmruknęła mi, że się nie zajmują pilnowaniem rowerów. Nie to nie, pojechałem dalej w trasę. Czekając w korku wpadłem na pomysł, że mogłem po prostu wejść do środka, ale z całym rowerem... Szkoda, że mój umysł tak późno to wymyślił, bo już mi sie wracać nie chciało. Może następnym razem tak uczynię. Za to zatrzymałem się w Tarnowie na stacji Orlen i tam się posiliłem. Potem spokojnie dojechałem do Mielca robiąc kilka przystanków, bo temperatura w cieniu była ponad 30*C, a mi się woda kończyła.
W stosunku do innych moich wycieczek do Tarnowa to prędkość średnia (24,46 km/h) jest bardzo podobne z tą przyczepką :)
Wieczorkiem do Grzesia, tam umówiłem się z Wiktim i razem ruszyliśmy do Wylowa po namiot na wyprawę. Koło 22 znów do Grzesia.
Wskazania z licznika pokazują, że dziś pobiłem życiówkę i to z Extrawheelem za sobą oraz skwarem wokół polskiego bieguna ciepła, a zmęczenia nawet nie czuję :)
W stosunku do innych moich wycieczek do Tarnowa to prędkość średnia (24,46 km/h) jest bardzo podobne z tą przyczepką :)
Wieczorkiem do Grzesia, tam umówiłem się z Wiktim i razem ruszyliśmy do Wylowa po namiot na wyprawę. Koło 22 znów do Grzesia.
Wskazania z licznika pokazują, że dziś pobiłem życiówkę i to z Extrawheelem za sobą oraz skwarem wokół polskiego bieguna ciepła, a zmęczenia nawet nie czuję :)
Z Extrawheelem nad jeziorkiem w bodajże Nowych Żukowicach© Szalony
Nowa betonowa ścieżka rowerowa w Tarnowie© Szalony
Wszystko co dobre, kiedyś się kończy© Szalony
- DST 155.11km
- Teren 10.00km
- Czas 06:30
- VAVG 23.86km/h
- VMAX 45.70km/h
- Temperatura 32.0°C
- Sprzęt GiGant custom
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 18 czerwca 2009
Kategoria > 100 km
Sędziszów
Korzystając z ładnej pogody wyruszłem by się przejechać gdzieś dalej. Pojechałm drogą na Rzeszów, odbiłem do lasu na os. Łuże i przedostałem się do Przyłęcku. Tam nawiedziłem rezerwat Buczyna.
Chciałem dojechać do drogi Ropczyce - Tuszyma, a trafiłem dalej. Przyjemnie się jechało, więc nie zatrzymywałem się by spojrzeć na mapę, a oznakowań nie było. Tak trafiłem do Sędziszowa Małopolskiego.
Tam zatrzymałem się przy stacji benzynowej, by się posilić hamburgerem, Twixem i uzupełniłem bidony Tymbarkiem.Musiałęm się zmywać do domu, by na Obiad zdążyć, więc ruszyłem przez Ropczyce i Ociekę do Mielca.
W domu czekało mnie jeszcze kilkugodzinne koszenie trawnika... Wieczorkiem jeszcze pojechałm na plack AK na Międzynarodowy Festiwal Muzyczny.
Rowery dwa© Szalony
Droga z nieba© Szalony
Chciałem dojechać do drogi Ropczyce - Tuszyma, a trafiłem dalej. Przyjemnie się jechało, więc nie zatrzymywałem się by spojrzeć na mapę, a oznakowań nie było. Tak trafiłem do Sędziszowa Małopolskiego.
Sędziszów Małopolski© Szalony
Tam zatrzymałem się przy stacji benzynowej, by się posilić hamburgerem, Twixem i uzupełniłem bidony Tymbarkiem.Musiałęm się zmywać do domu, by na Obiad zdążyć, więc ruszyłem przez Ropczyce i Ociekę do Mielca.
Jakiś zalewik po drodze© Szalony
W domu czekało mnie jeszcze kilkugodzinne koszenie trawnika... Wieczorkiem jeszcze pojechałm na plack AK na Międzynarodowy Festiwal Muzyczny.
- DST 104.14km
- Teren 17.00km
- Czas 04:10
- VAVG 24.99km/h
- VMAX 45.70km/h
- Temperatura 24.0°C
- Sprzęt GiGant custom
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 5 kwietnia 2009
Kategoria > 100 km
XXIV ŚDM - Tarnów
O 8.45 wyruszyłem z Mielca do Tarnowa drogą nr 984 i w Lisiej Górze odbiłn na krajową 73. jechało się przyjemnie, przy wyjeździe z domu było ok. 9*C. Zajechałem pod klasztor sióstr Karmelitanek po 2 godzinach dołączyłem się do do Drogi Krzyżowej ulicami Tarnowa dla młodzieży. Było nas kilka tysięcy. po 17 wyruszyłem z rynku tą sama trasą do domu. W Woli Mileckiej policjanci próbowali mnie na suszarkę złapać, ale jechałem przepisowo :P
- DST 101.71km
- Teren 0.10km
- Czas 03:55
- VAVG 25.97km/h
- VMAX 46.59km/h
- Temperatura 17.0°C
- Sprzęt GiGant custom
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 31 sierpnia 2008
Kategoria > 100 km
Ciężkowickie "O Bogu granie"
Na 9 na niedzielną mszę św. na Ostrym Kole, zmiana rowerka i jazda do Ciężkowic od 11. Jechałem na wyczucie. w Jastrząbce w lewo i tam w kierunku Podgórkiej Woli. Kilka kilometrów drogi było w tak fatalnym stanie... Nigdy mnie tak nie wytrzepało na rowerze... Po przejechaniu krótkiego odcinka drogi krajowej nr 4 odbiłem w lewo, tam jechałem przez. Tuż przed Tuchowem był dłuższy zjazd. Początkowo niezbyt stromy z lekkim zakrętem, który przerodził się w serpentynę. Zdążyłem ostro wychamować z ponad 60 do około 40 km/h. Dalje na drogę wojewódzką przez Gromnik do Ciężkowic. Tam skręciłem w lewo na rynek i dojechałem przed 15. Zjadłem pizze hawajską i poszedłem się bawić na festiwalu "O Bogu granie". Po zabawie, która mnie zmęczyła bardziej niz jazda na rowerze... O 18 po występie świetnego zespołu "Pora Wiatru" żegnałem się i wyruszyłem w podróż powrotną drogą główną przez Tarnów. Zapadał zmrok to założyłem kamizelkę odblaskową i włączyłem światełka. Gdzieś w okolicy Nowych Żukowic (30km przed domem) zostałem zmuszony do przesiadki w samochód - ""bo było ciemno" i rodzice się nie zgodzili bym dalej kontynuował jazdę... Składam serdeczne podziękowania PP Śrubce za informacje, motywacje, uśmiech i miło spędzony czas oraz zespołowi "Pora Wiatru" za dobrą muzykę :)
- DST 141.55km
- Czas 05:33
- VAVG 25.50km/h
- VMAX 62.34km/h
- Sprzęt GiGant custom
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 17 sierpnia 2008
Kategoria > 100 km
Piesza Pielgrzymka Tarnowska
Wyruszełem o 5.30 z rana z domu w Mielcu na wyjście Pieszej Pielgrzymki Tarnowskiej. Jechałem pustą droga wojewódzką nr 984 przez Radomyśl Wielki. Droga o tej porze opustoszała. Powoli wschodziło Słońce. W Lisiej Górze skręciłem na rondzie na droge krajową nr 73, którą dojechałem do Tarnowa, na zjeżdzie z kółka zaczęło mnie boleć kolano chwila odpoczynku i wszystko w porządku. Potem pod Katedrę, wokół niej krążyłem i rozmawiałem ze znajomymi. Na miejsce dojechałem przed 7.30 na rozdawanie komuni. O 8.30 zaczęły wychodzić poszczególne grupy. Po ich wyjściu wyruszyłem w pogoń za nimi. Po wyprzedzeniu 26 grup zatrzymałem się pod koniec Mościc i machałem do pielgrzymów. Jak wszystkie przeszły to ruszyłem gonić moją siedemnastkę, wśród której maszerowałem rok temu, przeszedłem się z nimi kawałek do postoju.
Po odpoczynku w Ostrowie pojechałem do Gosławic, a z nich do Tarnowa do Frassesa zjeść Hamburgera i frytki oraz do Biedronki uzupełnić płyny w bidonie i wyruszyłem do domu tą samą trasą. Na początku miałem kryzys, zaczęły mnie oba kolana nawalać, ale musiałem jakoś do domu jechać. Wyssałem cukier waniliowy, popiłem sokiem pomarańczowym i w drogę. Mimo tego wracało mi się lepiej (więcej z górki?) :) W Milecu pojechałem do Kościoła na 17.00 po czym na Air Show Mielec 2008 i wróciłem do domu. Potem do Grześka, księdza Sławka po płyty i znów na lotnisko, dalej nad kładkę nad "czystą" rzeką Wisłoką, trochę po Podleszanach i do domku. Wyszło razem ponad 150km i ustanowiłem tym mój nowy rekord dobowego przelotu :)
XXVI Piesza Pielgrzymka Tarnowska© Szalony
Po odpoczynku w Ostrowie pojechałem do Gosławic, a z nich do Tarnowa do Frassesa zjeść Hamburgera i frytki oraz do Biedronki uzupełnić płyny w bidonie i wyruszyłem do domu tą samą trasą. Na początku miałem kryzys, zaczęły mnie oba kolana nawalać, ale musiałem jakoś do domu jechać. Wyssałem cukier waniliowy, popiłem sokiem pomarańczowym i w drogę. Mimo tego wracało mi się lepiej (więcej z górki?) :) W Milecu pojechałem do Kościoła na 17.00 po czym na Air Show Mielec 2008 i wróciłem do domu. Potem do Grześka, księdza Sławka po płyty i znów na lotnisko, dalej nad kładkę nad "czystą" rzeką Wisłoką, trochę po Podleszanach i do domku. Wyszło razem ponad 150km i ustanowiłem tym mój nowy rekord dobowego przelotu :)
- DST 150.88km
- Teren 1.00km
- Czas 06:14
- VAVG 24.21km/h
- VMAX 51.00km/h
- Sprzęt GiGant custom
- Aktywność Jazda na rowerze
Koniec mojego pobytu w górach...
Koniec mojego pobytu w górach... Wyjechałem o 9 z Muszyny, z bagażem na sakwach, z noclegu u koleżanki z Oazy, drogą wojewódzką nr 971 do Krynicy, potem na 981 przez Grybów do Ciężkowic gdzie skręciłem na 977 i zjechałem z niej za Tuchowem w miejscowości Zabłędza, jechałem na wyczucie, bo mapę tego regionu zostawiłem w domu w Mielcu, przez Piotrkowice, gdzie się długo wlokłem za kombajnem. Nie dało sie go wyprzedzić, bo droga tak wsąka, że sama maszyna rolnicza marki mi niewiadomej musiała jechać jednym kołem po poboczu. Po pewnym czasie się zatrzymała, to ominąłem ją jadąc po krzakach. Jechałem dalej. Łowczówek. Widzę dość ciekawy asfaltowy zjazd z lekkimi zakrętami, porośniętymi z boku drzewami. Po kilku sekundach zerkam na licznik, a tu szóstka z przodu, daję po hamplach, patrzę przed siebie a tu zakręt o 90*. Miałem śmierć w oczach... Gdyby coś jechało z naprzeciwka, to leżał bym sobie w trumnie, albo co gorsze na ostrym dyżurze... Udało się zwolnić do ok. 50 km/h i przejechać go. Bogu dzięki. Na tym zjeździe osiągnąłem prędkość 71,85 km/h - życiowy rekord. Dodam jeszcze, że podczas tego zjazdu nie pedałowałem... Dalej było już spokojniej, chcąc sobie skrócić drogę pojechałem wzdłuż torów asfaltem, który przerodził się w szuter i zakręcał w stronę z której przyjechałem. Dlatego ruszyłem na przełaj przez Łąkę i udało mi się wyjechać w Rzuchowej. Potem jechałem już sopkojnie do Błonia, pytając się miejscowego żula, o drogę. Po dotarciu Na Oazę Nowego Życia III* organizowanej przez Ruch Światło Życie diecezji tarnowskiej, odbywającej sie w Domu Rekolekcyjnym Wyższego Seminarium Duchownego w Tarnowie byłem głodny, a że do kolacji jeszcze kilka godzin to wyskoczyłem do Tarnowa przez Zbylitowską Górę i Mościce zjeść obiadek, po czym zakupiłem Fiszmaka dla Dariusza i wracałem przez centrum i drogą krajową nr 4 - jazda po niej na rowerze to istny horror :)
- DST 127.21km
- Teren 0.60km
- Czas 05:27
- VAVG 23.34km/h
- VMAX 71.85km/h
- Sprzęt GiGant custom
- Aktywność Jazda na rowerze
Nie ma to jak skrót
Ruszyliśmy z Tylicza oczywiście z opóźnieniem, a clem była Szczawnica :) W Powroźniku dojechaliśmy do drogi wojewódzkiej i jechaliśmuy nią do Piwnicznej Zdroju. Tam kładką przekroczyliśmy rzekę Poprad i ruszyliśmy na 10 kilometrowy podjazd do schroniska Obidza. Mój współtowarzysz podróży padł. Na początku się co chwilę zatrzymywałem i czekałem na niego, ale pod końcowe kilometry podjazdu ruszyłem do samego schroniska. Tam przejżałem mapy i poczekałem na niego kilkadziesiąt minut, aż wprowadzi rower. Po naradzie ruszyliśmy dalej, zboczyliśmy ze szlaku, by zobaczyć widok na Tatry :) Jechaliśmy dalej przez górę Szczob 936 m n.p.m. do przełęczy Rozdziela. Wikti nie miał już sił, gdy zabaczył zjazd do Jaworek i pomyślał, że trzeba będzie na niego się niedługo wdrapać. Także pojechał do schroniska i tam m iał sobie odpocząć i czekać na mnie, tymczasem ja zjeżdżałem tym paswiskiem. Trzapało strasznie, pod koniec zjazdu zobaczyłem kilkudziesięciocentymetrowy rów. Zacząłem hamować i zatrzymałem sie w rowku... Efekt kilka milimatró koło scentrowane. Zacząłem je prostować gdy doterłem na sam dół. Tak od hamulców jak zawsze to czynię. Spokojnie juz szutową drogą dojechałem nawet do Krościenka nad Dunajcem, ale zaraz zaqwróciłem do Szczawnicy by zjeść obiad. Po najedzeniu ruszyłem spowrotem uzupełniając płyny w sklepie. Jako, że już późnawo było to musiałem przyspieszyć. Zadzwoniłem do Wiktiego by już zaczął powoli jechać, a ja go dogonię. by być sprytniejszy pojechałem skrótem. Na mapie była zaznaczona droga biegnąca wzdłuż strumienia, ale nie miała szlaku. Zaryzykowałem... Była to droga z wycinki drzew, na co wskazywały ślady na kamieniach w strumieniu! Droga po kilometrze biegła w struminiu szrokim na samochód. Prowadziłem rower starając się przeskakiwać z kamienia na kamień. Pod koniec trasy mój licznik Sigma BC 1606L wpadła do niego. Na szczęśie kapnąłem się po kilkudziesięciu metrach i zacząłem jej szukać z powodzeniem - kąpała się. Wodoodporność - to jest to :) Nic się jej nie stało. Doszedłem do wniosku, że nie ma sensu iść dalje strumieniem, więc odbiłem w prawo pod órę od szlaku przez okropne błoto, ale udało się. To opóźnienie musiałem nadrobić i zapieprzałem bardziej niż jadąc do, a miałem już troche przejechane. Kręty i szybki zjazd okazał się pomocny. Potem drogą wojewódzką do Powroźnika, gdzie na mnie czekał Wikti i razem już do noclegu w Tyliczu :)
- DST 140.17km
- Teren 40.00km
- Czas 07:24
- VAVG 18.94km/h
- VMAX 63.86km/h
- Sprzęt GiGant custom
- Aktywność Jazda na rowerze
Wyjazd na 5 dniową wyprawę rowerową
Najpierw jazda do Kościoła z rana na Ostrym Kole. Początek wyjazdu na kilkudniową wycieczkę rowerową. Załadowany sakwami, na górskich oponach wyruszyłem do Czermnej drogami gminnymi przez Podleszany, Przecław, Straszęcin do Pilzna gdzie zjechałem na drogę krajową nr 73. Za Bielowami odbiłem w prawo na Jodłową - praktycznie ciągły podjazd - dalej w tej miejscowośći w lewo na Czermną - ostry kilkukilometrowy podjazd - nieźle dał w kość - a jak jest podjazd to musi być też zjazd :) Wreszcie dojechaliśmu do Sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia w Czermej, gdzie odbywał się Dzień Wspólnoty Oaz Ruchu Światło-Życie. Zabraliśmy roweki do autobusu i wyruszyliśmy z Binczarowej. Szybki, niezbyt długoi zjazd i skręt w prawo - jazda drogą wojewódzką nr 981 potem długi podjazd do Krzyżówki i zjazd do Krynicy, tam odbiliśmy w lewo i stromy podjazd do Tylicza, tam jeszcvze kolejny szybki zjazd i dojechaliśmy do celu
- DST 105.92km
- Teren 0.20km
- Czas 05:14
- VAVG 20.24km/h
- VMAX 62.64km/h
- Sprzęt GiGant custom
- Aktywność Jazda na rowerze
Jazda z bagażem Czchów
Jazda z bagażem Czchów - Jurków - Melsztyn - Zakliczyn - Janowice - Szczepanowice - Błonie - Zbylitowska Góra - Tarnów - Wola Rzedzińska - Jodłówka-Wałki - Czarna - Borowa - Róża - Zasów - Ruda - Rydzów - Podleszany - Mielec.
- DST 103.37km
- Teren 6.50km
- Czas 04:08
- VAVG 25.01km/h
- Sprzęt GiGant custom
- Aktywność Jazda na rowerze