Informacje

  • Wszystkie kilometry: 13988.79 km
  • Km w terenie: 679.86 km (4.86%)
  • Czas na rowerze: 25d 22h 16m
  • Prędkość średnia: 20.51 km/h
  • Suma w górę: 0 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Szalony.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Wyprawy

Dystans całkowity:1382.97 km (w terenie 169.60 km; 12.26%)
Czas w ruchu:69:05
Średnia prędkość:20.02 km/h
Maksymalna prędkość:71.85 km/h
Liczba aktywności:14
Średnio na aktywność:98.78 km i 4h 56m
Więcej statystyk
Piątek, 10 lipca 2009 Kategoria Wyprawy, > 100 km, Trzy kółka, > 200 km

Dzień 5: Powrót do Mielca ze Szczawnicy

Wstałem o 5.30 i zeszło mi godzinę zanim się spakowałem, zwinąłem namiot i włożyłem to wszytsko na Extrwheela, razem koło dodatkowych 30 kilo do ciągnięcia. Jeszcze pożegnalna rundka po Szczawnicy, kilka fotek i jazda na 969.

Pożegnanie ze Szczawnicą © Szalony

W Łącku zatrzymałem się na śniadanie - kupiłem coś do picia i drożdżówki. Następnie szukałem po stacjach benzynowych kompresora, coby mi się łatwiej jechało, bo ręcznie dużego ciśnienia nie nabiłem po ostatnich kapciach... Dopiero w Nowym Sączu się udało na Orlenie, tam też się znów posiliłem... Wjechałem na 28 i tam dopadł mnie kryzys - może to przez słabe śniadanie - tak, że ciężko mi było wciągnąć 20 km/h, a dodatkowo zaczęy się kolejne górki. Jakoś udało mi się przez nie przebrnąć, a na zjazdach musiałem się ograniczać do 50 km/h ze względu na ładunek ciągnięty za sobą. Raz się zdażyło, że chwilę przyczpka mną zaczęła bujać, ale bardziej przyhamowałem i było już ok. Producent deklaruje bezpieczną prędkość 40 km/h na zjazdach i moim zdaniem jest to mocno zaniżone. Tą drogą krajową jechałem przez Grybów, Gorlice, Biecz - gdzie uzupełniłem płyny w bidonach - i w Siepietnicy odbiłem w lewo. Za kilkanaście km dotarłem do celu pośredniego, Sanktuarium Matki Bożej Pocieszenie w Czermnej, gdzie odbywał się Oazowy Dzień Wspólnoty. Przyjechałem tam na kwadrans przed 1 i jak się okazło - ku mojej uciesze - jeszcze przed Mszą, podczas której zaczęło lać. Po spotkaniu z wieloma znajomymi, mszy i nabożeństwie Krucjaty Wyzwolenia Człowieka, przed 17 ruszyłem w lekkim deszczyku w kierunku Pilzna, by zdążyć przed kolejną burzą.

Czermna © Szalony

Dotarłem na 73, a w Pilznie odbiłem na remontowaną 4, którą dojechałem do dębicy. Tam odwiedziłem siostrę babci, by złożyć jej życzenia imieninowe i zjeść śniadanie/ obiad/kolację? Wcześniej zjadłem 2 drożdżówki, jabłko, czekoladę i nieświadomie, że jest piątek hot-doga - można toewentualnie pod śniadanie podpiąć. W tym czasie dojechała samochodem rodzinka, również z życzeniami, a ja wyruszyłem do Mielca drogą nr 985. Pop wyjeździe z dębicy zorientowałem się, że nie mam obudowy światełka na Extrawheelu i prawdopodobnie ją zgubiłem zahaczając o furtkę - jak się później okazało moje przypuszczenia były słuszne. Na 180 kilometrze, tuż przezd tabliczką informującą, że zaczyna się Mielec złąpałem kapcia w tylnym kole. kilka km później dotarłą rodzinka wracająca z Dębicy, więc moja decyzja była jedyna sensowna, ponieważ zapasowa dętka byłą przebita: biorę dętkę i oponę z Extrawheela, a go wsadzam do samochodu, a sam jadę do domku. Tak oto trzecie koło okazało się po raz kolejny bardziej przydatne niż myślałem :) Po 'uwolnieniu' się z 30 kg bagażu ruszyłem szybko kiwając się na boki - za dużo z nim jechałem i moje lekkie kontry środka ciężkości roweru weszły mi w nawyk, oraz mocniejsze dępnięcie by przyspieszyć :D Pozajechałem w Mielcu jeszcze w kilka miejsc i byłem już w domu.
  • DST 200.71km
  • Czas 08:38
  • VAVG 23.25km/h
  • VMAX 50.90km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Sprzęt GiGant custom
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 9 lipca 2009 Kategoria Wyprawy

Dzień 4: Radziejowa

Dziś postanowiłem wdrapać się moim trekingiem na Prehybę (1175 m n.p.m.) szlakiem rowerowym od strony Szczawnicy. Wybrałem bardziej płaski szlak, ze względu na posiadany sprzęt i neiwielkie doświadczenie terenowej jazy po górkach. W 3 razy udało mi się wjechać w niepozorną błotną kałuzę...

Błotko © Szalony

Prehyba © Szalony

W pewnym miejscu zboczyłem z rowerowego szlaku i musiałem prowadzić rowerek kilkaset metrów - kamieniste ostre podejście. Oznakowanie szlaku rowerowego jest bardzo kiepskie. Po drodze spotkałem grupkę rowerzystów, którzy się mnie pytali czy dojadą tędy na Preheybę. Sam nie wiedziałem, bo ostatni znak był na dole przy kapliczce jakieś 10 km temu... Na szczycie napawałem się widokami. Potem ruszyłem czerwonym szlakiem pieszym na Radziejową (1262 m n.p.m.). Ze Złomnistego Wierchu ostry, nierówny i kamienisty zjazd, ale udało się nie zaliczyć gleby. Zaraz się zaczął podjazd na Radziejową. Powoli wjechałem na szczyt i wszedłem na wieżę widokową. Tatry były w chmurach, za to dobra widoczność była w stronę Sącza.

Widok z wieży widokowej na Radziejowej © Szalony

Zjazd z Radziejowej, na początku był schodzeniem - stromo i kamienisto. Tutaj zdałem sobie sprawę, że górski rower bardziej by się tu przydał :) Przez kolejne mniejsze szczyty zjeżdżałem stopniowo w dół. na jednej z przełęczy złapałem kapcia, a z tym kapciem wjchałem w błoto, tak, że w środku cała opona obręcz i dętka byłą w błocie. Założyłęm nową dętkę, która ze względu na ten bród szybko się porzebiła... Dojechałem do schroniska na Obidzy, odpocząłem i ruszyłem do Szczawnicy. Na przełęczy Rozdziela się chwilkę zatrzymałem irozmyślałem czy jechać dalej przez małe Pieniny, czy w dół do Jaworek. Popatrzyłem na moje tylne koło i wszystko stało się jasne - jak najszybciej dojechać do namiotu i załątać dętki...

Przełęcz Rozdziela © Szalony

A błotko było wszędzie © Szalony
  • DST 52.23km
  • Teren 31.00km
  • Czas 03:35
  • VAVG 14.58km/h
  • VMAX 44.44km/h
  • Sprzęt GiGant custom
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 8 lipca 2009 Kategoria Wyprawy

Dzień 3: Okolice Szczawnicy

Po spotkaniu ze Śrubką i Madzią ruszyłem na króką przejażdżkę, żeby skorzystać z zaproszenia zdążyć przed 18 do jadłodajni, w której pracują. Wybrałem, że pojadę na zaporę w Niedzicy. Wyruszyłem wzdłuż Dunajca ścieżką rowerową na Słowację. Dotarłem do Czerwonego Klasztoru.

Trzy Korony z Czerwonego Klasztoru © Szalony

Rowerek © Szalony


Dalej ruszyłem na Niedzicę. Tam wjechałem na obie zapory i ruszyłem spowrotem przez pagórki w kierunku Krośnicy.

Słowacja © Szalony

Niedzica - zamek © Szalony

Rowerek, owieczki i Tartry © Szalony

W Krośnicy skręciłem na 969, a potem zjechałem z tej drogi, by wstąpić do Grywałdu. W Krościenku jeszcze do sklepu pojechałem, a potem na umówiony obiad. Przeleżałem w namiocie godzinkę i ruszyłem na Bryjarkę. Dość stromy i śliski podjazd, ale rowerek dał radę.

Góry... © Szalony

Wieczorkiem wyruszyłem na drugą stronę Dunajca w okolice Pienin w Krościenku. Wiodła tamtędy szutrowa droga, a jako, że było mokro to w dołkach były kałuże. Próbując jedną ominąć, a jadąc ponad 30 km/h zrobiłem to zbyt gwałtownie i zaliczyłem efektowną glebę z kilkom a przewrotami :)
  • DST 84.40km
  • Teren 25.00km
  • Czas 04:23
  • VAVG 19.25km/h
  • VMAX 60.37km/h
  • Sprzęt GiGant custom
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 7 lipca 2009 Kategoria Wyprawy

Dzień 2: Nareszcie Szczawnica

Wstałem o 5 z rana i zwijałem się szybko, by się nikt nie przyczepił, że rozbiłem się na dziko. Deszcz jak wczoraj wieczorem zaczął padać tak padał, a zasnąłem dopiero koło 2 w nocy... W deszczu przejechałem powoli jeszcze 30 km i dotarłem do Krościenka. Tam zjadłem śniadanie i przestało padać, ale chmury burzowe cały czas się utrzymywały. Dojechałem do Szczawnicy, tam szukałem pola namiotowego. na ulicy bodajże pod Grajcarkiem usłyszałem cenbę 5zł za namiot i 5zł za osobę. Pojechałem do konkurencji na ul. Pienińską 6 zobaczyć jak tam sprawa wygląda. 4 zł za mój 4 osobowy namiot (mimo, że byłem sam musiałem taki wziąć, ponieważ tylko taki udało mi się zdobyć) i 3zł za to, że jestem młodzieżą szkolną. Rozbiłem się i pojechałem do sklepów, rónież po łatki by za załatać przebitą dętkę. Jak się z tym wszystkim wyrobiłem to dochopdziła już 13. Zostawiłem przyczepke w namiocie i ruszem w na Jaworki. Tam zatzrymałem się przy wejściu do Wąwozu Homole.

Wąwóz Homole © Szalony

Chwilkę posiedziałem na ławeczce i ruszyłem dalej do rez. Biała Woda. Tam również za wejście chcieli 1,5 zł, a jako że byłem głodny to chwilę posiedziałem i wróciłęm do Szczawnicy na Pizzę. Powłóczyłem się trochę i spotkałem się ze znajomymi z Oazy, i tak mi zeszedł dzień.

Dunajec © Szalony
  • DST 84.52km
  • Teren 10.00km
  • Czas 04:29
  • VAVG 18.85km/h
  • VMAX 45.37km/h
  • Sprzęt GiGant custom
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 6 lipca 2009 Kategoria Wyprawy, > 100 km, Trzy kółka

Dzień 1: Z Mielca do Szczawnicy, prawie...

Czas zacząć samotną, rowerową wyprawę kilkudniową w Pieniny :) Wyruszyłem z samego rańca ciągnąc za sobą na Extrawheelu 25 kg bagażu. Drogą 984 dojechałem do Lisiej Góry, tam w Lewo na 73. Przez cały Tarnów jechałem ścieżkami rowerowymi, aż do Ostrowa tam bocznymi drogami dotarłem do 975. W Wojniczu zrobiułem postój na kanapki i przelanie płynów. tzrymając się tej drogi kolejny postój zrobiłem w Czchowie na zaporze.

Zalew Czchowski © Szalony

Spieszyło mi się, wiec jechałem dalej tą drogą. Pierwszy poważny podjazd pojawił się w przed miejscowością Tęgoborze. Z tym obciążeniem powoli się wdrapałem na szczyt.

Zalew Rożnowski © Szalony

Zrobiłem kilka fotek i zaczął padać deszcz. Zjechałem możliwie szybko de centrum, a tam się schroniłem pod przysklepowym parasolem, czekając 30 minut, aż burz przejdzie. Teraz odbiłem na punkt pośredni, którym była Oaza Nowej Drogi II* w SP2 w Męcinie. Na początek 4 km ostrego podjazu i 2 km jeszcze ostrzejszego zjazdu.

Tędy wjechałem © Szalony

Tędy natomiast zjechałem © Szalony

Jeszcze nigdy moje obręcze nie były tak gorące jak po tym zjeździe... Potem kawałem po w miarę płaskim i kolejny podjazd pod szkołę, prawie na tą samą górkę. Godzinka spędzana z oazowymi dzieciakami i zasuwam do Szczawnicy, by zdążyć przed zmrokiem. W Marcinkowicach kolejny męczący podjazd. Zaraz za Chełmcem usłyszałem uciekające powietrze, zatzrymuję się, a z tyłu flak. Przyglądam się, a tu moja Kenda Kwick Roller Holiday 700x38 po ok. 2k km na prostej drodze pękła.

Tu pękła mi opona.. © Szalony

Wtem wyszedł gospodarz posesji. Poradził mi, bym się przeszedł te kilkaset metrów w stronę Nowego Sącza, tam jest zakład wulkanizacyjny. Zostawiłem u niego Extrawheela i poszedłem. Na miejscu powiedzieli mi, ze z oponą rowerową nie da się nic zrobić, powiedział, że kawałek dalej można kupić. Niestety mylił się. Były tylko jakieś do rowerka dziecinnego. Muszę więc dostać się do Sącza do jakiegoś rowerowego. Założyłem dętkę i oponę z przyczepki na tylne koł. Nieźle się namęczyłem by odkręcić nasadową 15 w Extrawheelu. Wygiąłem swój zestaw kluczy Sigmy. Dopiero ten Pan mi pożyczył pożądny klucz i jakoś się odało. Za to miła Pani, gdzie zostawiłem przyczepkę powiedziała mi jak dojechać do najblizszego rowerowego. Okazało się, że to jest Bikershop :) Pozytywne zaskoczenie - profesjonalny sklep rowerowy. Niestety typowych opon do trekkinga nie mieli, więc wybrałem Schwalbe CX Comp 700x35. Sprzedawca dał mi upust 9 zł, więc wziąłem ją za 50 zł :) Założyłem ją do Extrawheela i w sybko w droge, bo starciłem ponad 2 godziny. Tu trzecie kółko bardzo mi pomogło po raz pierwszy :)
Ujechałem kilkanaście kilometrów i ropętała się burza. Czekałem na przystanku godzinkę, aż przejdzie. Założyłem płaszcz przeciwdeszczowy i ruszyłem w deszczu. Dojechałem na najbliższą stację benzynową w Jazowiskach, a była już prawie 21, więc postanowiłem zjeść obiad i znaleźć miejsce na rozbicie namiotu. Jak się okazało najbliższe pole namiotowe było w Krościenku. Musaiłem się więc rozbić gdzies na dziko. Zjechałem z głównej drogi i na polance w lesie przy kapliczce po ciemku w deszczu rozłożyłem namiot, schowałem podeń rowerej i próbowałem zasnąć...













A tu zdjęcie dla Arta jak się nie kończy nowa ścieżka rowerowa, ale trwa dalej tylko z gorszą nawierzchnią...

Ścieżka rowerowa w Tarnowie © Szalony
  • DST 166.38km
  • Czas 07:13
  • VAVG 23.05km/h
  • VMAX 46.14km/h
  • Sprzęt GiGant custom
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 1 sierpnia 2008 Kategoria > 100 km, Wyprawy

Koniec mojego pobytu w górach...

Koniec mojego pobytu w górach... Wyjechałem o 9 z Muszyny, z bagażem na sakwach, z noclegu u koleżanki z Oazy, drogą wojewódzką nr 971 do Krynicy, potem na 981 przez Grybów do Ciężkowic gdzie skręciłem na 977 i zjechałem z niej za Tuchowem w miejscowości Zabłędza, jechałem na wyczucie, bo mapę tego regionu zostawiłem w domu w Mielcu, przez Piotrkowice, gdzie się długo wlokłem za kombajnem. Nie dało sie go wyprzedzić, bo droga tak wsąka, że sama maszyna rolnicza marki mi niewiadomej musiała jechać jednym kołem po poboczu. Po pewnym czasie się zatrzymała, to ominąłem ją jadąc po krzakach. Jechałem dalej. Łowczówek. Widzę dość ciekawy asfaltowy zjazd z lekkimi zakrętami, porośniętymi z boku drzewami. Po kilku sekundach zerkam na licznik, a tu szóstka z przodu, daję po hamplach, patrzę przed siebie a tu zakręt o 90*. Miałem śmierć w oczach... Gdyby coś jechało z naprzeciwka, to leżał bym sobie w trumnie, albo co gorsze na ostrym dyżurze... Udało się zwolnić do ok. 50 km/h i przejechać go. Bogu dzięki. Na tym zjeździe osiągnąłem prędkość 71,85 km/h - życiowy rekord. Dodam jeszcze, że podczas tego zjazdu nie pedałowałem... Dalej było już spokojniej, chcąc sobie skrócić drogę pojechałem wzdłuż torów asfaltem, który przerodził się w szuter i zakręcał w stronę z której przyjechałem. Dlatego ruszyłem na przełaj przez Łąkę i udało mi się wyjechać w Rzuchowej. Potem jechałem już sopkojnie do Błonia, pytając się miejscowego żula, o drogę. Po dotarciu Na Oazę Nowego Życia III* organizowanej przez Ruch Światło Życie diecezji tarnowskiej, odbywającej sie w Domu Rekolekcyjnym Wyższego Seminarium Duchownego w Tarnowie byłem głodny, a że do kolacji jeszcze kilka godzin to wyskoczyłem do Tarnowa przez Zbylitowską Górę i Mościce zjeść obiadek, po czym zakupiłem Fiszmaka dla Dariusza i wracałem przez centrum i drogą krajową nr 4 - jazda po niej na rowerze to istny horror :)
  • DST 127.21km
  • Teren 0.60km
  • Czas 05:27
  • VAVG 23.34km/h
  • VMAX 71.85km/h
  • Sprzęt GiGant custom
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 31 lipca 2008 Kategoria Wyprawy, Grupowo

Zostałem sam

Z Wiktim, z którym cały czas jeździłem po górach i mieszkaliśmy u jego babci w tyliczu musiałe się pożegnać. Miał coś pilnego w Mielcu. Odeskortowałem go z Tylicza do Grybowa na dowrzec PKP, po drodze zbaczając do Binczarowej i oddając trochę ciuchów bratu, który wracał z Oazy. Poźniej pojechałem i zastanawiałem się gdzie by tu zajechać rowerkiem... Przypomniałem sobie, że koleżanka z Muszyny zaprosiła mnie kilka dni wcześniej na herbatkę, więc po zastanowieniu ruszyłem tam. Poraz drugi musiałem się zmierzyć z kilku(nasto?)kilometrowym podjazdem na Krzyżówkę, ale dalej mogłem się cieszyć długim i szybkim zjazdem do Krynicy. W Muszynie zatrzymałem się przy mapie, by sprawdzić gdzie mieszka owa kolerzanka. Raz mi powiedziała adres i dobrze zapamiętałem :) Dotarłem, byłą zdziwiona i pojechaliśmy na krótką przejażkę rowerową po Muszynie. Była tak dobra, że ofiarowała mi dach nad głową, mimo że nie prosiłem i kłamałem, że miałem gdzie spać (pewnie pojechałbym do lasu, bo noc miałą być ciepła :D) :)
  • DST 95.41km
  • Teren 0.30km
  • Czas 05:19
  • VAVG 17.95km/h
  • VMAX 58.16km/h
  • Sprzęt GiGant custom
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 30 lipca 2008 Kategoria > 100 km, Wyprawy, Grupowo

Nie ma to jak skrót

Ruszyliśmy z Tylicza oczywiście z opóźnieniem, a clem była Szczawnica :) W Powroźniku dojechaliśmy do drogi wojewódzkiej i jechaliśmuy nią do Piwnicznej Zdroju. Tam kładką przekroczyliśmy rzekę Poprad i ruszyliśmy na 10 kilometrowy podjazd do schroniska Obidza. Mój współtowarzysz podróży padł. Na początku się co chwilę zatrzymywałem i czekałem na niego, ale pod końcowe kilometry podjazdu ruszyłem do samego schroniska. Tam przejżałem mapy i poczekałem na niego kilkadziesiąt minut, aż wprowadzi rower. Po naradzie ruszyliśmy dalej, zboczyliśmy ze szlaku, by zobaczyć widok na Tatry :) Jechaliśmy dalej przez górę Szczob 936 m n.p.m. do przełęczy Rozdziela. Wikti nie miał już sił, gdy zabaczył zjazd do Jaworek i pomyślał, że trzeba będzie na niego się niedługo wdrapać. Także pojechał do schroniska i tam m iał sobie odpocząć i czekać na mnie, tymczasem ja zjeżdżałem tym paswiskiem. Trzapało strasznie, pod koniec zjazdu zobaczyłem kilkudziesięciocentymetrowy rów. Zacząłem hamować i zatrzymałem sie w rowku... Efekt kilka milimatró koło scentrowane. Zacząłem je prostować gdy doterłem na sam dół. Tak od hamulców jak zawsze to czynię. Spokojnie juz szutową drogą dojechałem nawet do Krościenka nad Dunajcem, ale zaraz zaqwróciłem do Szczawnicy by zjeść obiad. Po najedzeniu ruszyłem spowrotem uzupełniając płyny w sklepie. Jako, że już późnawo było to musiałem przyspieszyć. Zadzwoniłem do Wiktiego by już zaczął powoli jechać, a ja go dogonię. by być sprytniejszy pojechałem skrótem. Na mapie była zaznaczona droga biegnąca wzdłuż strumienia, ale nie miała szlaku. Zaryzykowałem... Była to droga z wycinki drzew, na co wskazywały ślady na kamieniach w strumieniu! Droga po kilometrze biegła w struminiu szrokim na samochód. Prowadziłem rower starając się przeskakiwać z kamienia na kamień. Pod koniec trasy mój licznik Sigma BC 1606L wpadła do niego. Na szczęśie kapnąłem się po kilkudziesięciu metrach i zacząłem jej szukać z powodzeniem - kąpała się. Wodoodporność - to jest to :) Nic się jej nie stało. Doszedłem do wniosku, że nie ma sensu iść dalje strumieniem, więc odbiłem w prawo pod órę od szlaku przez okropne błoto, ale udało się. To opóźnienie musiałem nadrobić i zapieprzałem bardziej niż jadąc do, a miałem już troche przejechane. Kręty i szybki zjazd okazał się pomocny. Potem drogą wojewódzką do Powroźnika, gdzie na mnie czekał Wikti i razem już do noclegu w Tyliczu :)
  • DST 140.17km
  • Teren 40.00km
  • Czas 07:24
  • VAVG 18.94km/h
  • VMAX 63.86km/h
  • Sprzęt GiGant custom
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 29 lipca 2008 Kategoria Wyprawy, Grupowo

Słowacja

Pojechaliśmy do Krynicy wymienić walutę, potem w Powroźnika w lewo i w las w prawo - kolega prowadził na pamięć i się trochę zgubiliśmy - straciliśmy dużo sił, bo były tam ostre podejścia... Udało się nam wyjechać w Muszynce, potem na Przełęcz Tylicką, szybkie zakupy zaraz za granicą na Słowacji i zjazd do Tarnova przez Kurov. Tam zjedliśmy smacznie i tanio pizze Gazdovską i rtuszyliśmy w drogę powrotną przez Gaboltov, a tam na przełaj przez pola ja wjeżdżałem powoli, Michał wprowadzał rower - stromo było, ale udało się wjechać na tą Przełęcz Tylicką. Potem zjazd do Tylicza zahaczając o 2 źródełka wody mineralnej z żelazem - uzupełniliśmy bidony na dzień jutrzejszy.
  • DST 64.30km
  • Teren 15.00km
  • Czas 04:27
  • VAVG 14.45km/h
  • VMAX 64.50km/h
  • Sprzęt GiGant custom
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 28 lipca 2008 Kategoria Wyprawy, Grupowo, > 100 km

Wyjazd na 5 dniową wyprawę rowerową

Najpierw jazda do Kościoła z rana na Ostrym Kole. Początek wyjazdu na kilkudniową wycieczkę rowerową. Załadowany sakwami, na górskich oponach wyruszyłem do Czermnej drogami gminnymi przez Podleszany, Przecław, Straszęcin do Pilzna gdzie zjechałem na drogę krajową nr 73. Za Bielowami odbiłem w prawo na Jodłową - praktycznie ciągły podjazd - dalej w tej miejscowośći w lewo na Czermną - ostry kilkukilometrowy podjazd - nieźle dał w kość - a jak jest podjazd to musi być też zjazd :) Wreszcie dojechaliśmu do Sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia w Czermej, gdzie odbywał się Dzień Wspólnoty Oaz Ruchu Światło-Życie. Zabraliśmy roweki do autobusu i wyruszyliśmy z Binczarowej. Szybki, niezbyt długoi zjazd i skręt w prawo - jazda drogą wojewódzką nr 981 potem długi podjazd do Krzyżówki i zjazd do Krynicy, tam odbiliśmy w lewo i stromy podjazd do Tylicza, tam jeszcvze kolejny szybki zjazd i dojechaliśmy do celu
  • DST 105.92km
  • Teren 0.20km
  • Czas 05:14
  • VAVG 20.24km/h
  • VMAX 62.64km/h
  • Sprzęt GiGant custom
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl